Dzień 94

Szczere Wyznanie

by Vanir

W ostatnich dniach zacząłem coraz częściej przesiadywać na Placu Wisielca, wgapiam się w dyndającego na palu nieszczęśnika. W końcu przełamałem się i otworzyłem telepatyczny kanał by wyznać mu co naprawdę o tym wszystkim myślę. W końcu byłem pewien, że chociaż on nie wygada nikomu tego, co od dawna chciałem z siebie wylać…

 
“Wiesz staruszku, trochę ci zazdroszczę. Wisisz tu sobie całymi dniami niczym świątobliwy asceta, spokojnie czekając sobie na śmierć. A gdy już kiedyś umrzesz, zapewne czeka cię wielka nagroda w raju. W końcu całe życie byłeś bogobojnym paladynem służącym dobru…A ja… Ja całe życie uciekałem, walcząc o ochłapy, próbując wyrwać światu to co mi się należało. Nigdy nie byłem bogobojny bo i żaden bóg nigdy się mną nie interesował. Kradłem, oszukiwałem, a czasem nawet zabijałem ludzi - wszystko po to by mieć chociaż namiastkę życia, które mieli szlachetnie urodzeni tego świata. Gdy trafiłem do Gothy myślałem, że to koniec, że trafiłem do dosłownego piekła, w którym zatracę siebie i stanę się tylko pustą skorupą. To było nie fer - myślałem - przecież całe życie starałem się, walczyłem, piąłem się po trupach, żeby cokolwiek osiągnąć - ja sierota i podrzutek. A jaśnie oświeceni bogowie postanowili wreszcie pokazać mi środkowy palec. Myślałem, żeby skończyć ze sobą, choć bałem się tego co stanie się ze mną potem. Ale wtedy usłyszałem głos - to był on - Hadar - straszliwa bestia z międzyplanarnej pustki. Zaoferował mi moc w zamian za życia mieszkańców Gothy. A ja - nawet się nie zawahałem - zgodziłem się niemal od razu! Wtedy też wymyśliłem ten cały plan z założeniem nowej religii. Możesz mi nie wierzyć, ale sam wychowałem się w klasztorze Pelora i wiem co wiara robi z ludźmi. Dlatego stwierdziłem, że to wyśmienity pomysł - ludzie którzy wierzą nie zadają pytań - mógłbym posyłać ich na śmierć jednego za drugim, a oni dziękowali by mi i kłaniali się mi niczym prawdziwemu prorokowi. I wtedy wszystko się spieprzyło… Niebo pękło, Hadar się mnie wyparł i posłał swoje sługi, żeby ze mną skończyły. I wiesz co? Ja na prawdę prawie umarłem - ale wtedy zdarzył się cud. Prawdziwy, pierdolony cud! Ukazał mi się anioł, który przedstawił się jako Hadal - i wtedy go sobie przypomniałem - był ze mną od zawsze. Od dziecka był moim aniołem stróżem. I uratował mi życie, rozumiesz!? MI - PIERDOLONEMU OSZUSTOWI I MORDERCY!!! Zapytasz zapewne po co ci to wszystko mówię? No to słuchaj… W mieście nie dzieje się dobrze, struktury władzy się walą, nowe osoby przestały przybywać do Gothy więc anima też się wyczerpuje. Ludzie wpadają w panikę. Przywódca czarodziejów, niejaki Alistar - możesz go - znać to jeden z tych co co roku przychodzi na ten plac i otwiera tą pieprzoną czystkę wśród gminu. No więc on twierdzi, że wie jak się z tą wydostać. I wiesz co - może nawet mu wierzę. Jest tylko jedno ale - jestem przekonany, że jego plan wymaga masy animy - masy, której obecnie nie mamy. A skąd bierze się nową animę w Gothcie? Z ciał zabitych! Tak właśnie! Uważam, że na obecnym kursie czeka nas czystka jakiej jeszcze ten świat nie widział i tylko garstka wybranych się stąd wydostanie… I wiesz co? Pierdolę ten plan! Uważam, że mój jest lepszy! Zapytasz - Vanirze, a cóż to za plan przyszedł ci do głowy? No to ci kurwa opowiem! Tak jak wcześniej wspominałem wychowałem się w klasztorze, więc wiem co nieco o tym jak działają bogowie - im więcej wyznawców tym więcej mocy. A skoro starzy bogowie się od nas odwrócili… TO STWORZYMY SOBIE WŁASNEGO BOGA!!! Anioł Hadal jest już niebianinem, ale nie ma wystarczająco mocy by nas stąd wyciągnąć - więc dajmy mu tę moc! Jeśli mieszkańcy tego przeklętego miasta zaczną się do niego naprawdę modlić, to powinien uzyskać wystarczająco dużo mocy by nas stąd wyrwać! Czemu tylko ja to widzę!? W tym scenariuszu nikt nie musi ginąć, żeby zasilić zbiorniki animy! WIĘC DLACZEGO NIKT MNIE NIE SŁUCHA!? Jeżeli nie mam racji to mi to powiedz! Jeżeli uważasz, że to nie zadziała to przestań milczeć i powiedz mi że oszalałem! Ale jeśli uważasz, że to naprawdę może się udać… Pomóż mi…”

 
Po dłuższej chwili nadeszła odpowiedź - mentalny głos Alvora był zimny i przesiąknięty melancholią, choć wciąż całkiem koherentny…

 
"Jeszcze nie wiesz? Ze starości w Gothcie się nie umiera. A wyjścia szukają już drugie tysiąclecie. Nie wiszę tu dla nagrody, bo nigdy jej nie dostanę. Jestem tu po to aby mieć baczenie na oportunistów takich jak ty. Myślisz że jesteś jedynym który zrozumiał, że odebranie komuś języka i oka, nie czyni z niego ślepym i bezmyślnym?]Mówisz, mówisz i mówisz, nawet gdy milczysz to mówisz, do siebie, do mnie do istot których imiona zaczynają się na H. Mówisz ale nie rozmawiasz. Porozmawiałbyś z ludźmi na ulicach... a jeszcze lepiej gdybyś poszukał tych pod nimi" tu przerwał i rozejrzał się "Musisz iść. I nie pokazuj się tu więcej, póki nie zgubisz ogona"

 
Co on właściwie miał na myśli? Czyżby pomimo wszystkich tych kroków, które podjąłem by ochronić się przed wścibskimi oczami, ktoś nadal mógł za mną podążać!?

 
"Dobrze, panie jaśnie oświecony, pójdę i posłucham, chociaż nie wiem co jakąś banda żebraków i wyrzutków może wiedzieć o sposobie na ucieczkę, skoro przez stulecia nie byli wstanie nic zrobić. I nie praw mi tu kazań! Może i ze starości nie umrzesz, ale z podciętymi żyłami długo nie... Wybacz... Poniosło mnie... Idę więc. A jeśli podejmiesz wreszcie jakąś decyzję i będziesz chciał się wydostać - przynajmniej z tego placu - to daj mi znać przy następnej rozmowie... Nie wierzę że to mówię ale - Niech bogowie nad tobą czuwają..."

 
Ta cała sytuacja zaczynała mi się coraz mniej podobać. Postanowiłem przyjrzeć się dokładniej tym żebrakom i rzekomemu ogonowi, który z taką łatwością dostrzegł mój jednooki rozmówca…

Continue reading...