Thu 3rd Oct 2024 12:40

Nowi towarzysze!

by Jyslan

Klęczałem tak skąpany w delikatnym świetle księżyca gdy nawiedziła mnie wizja. Zobaczyłem piękną Eilistraee tańczącą na tle tarczy srebrnego globu. U jej stóp biegał w kółko biały dzik wraz czarnym kotem. Odezwała się do mnie swym melodyjnym głosem i powiedziała, że wkrótce spotkam na swej drodze owe zwierzęta. Mam wyruszyć wraz z nimi w podróż, gdyż od tego będzie zależał los tej krainy. Gdy odzyskałem przytomność moje oczy wciąż były pełne łez. Nie były to jednak łzy smutku, lecz radości, że ma ukochana bogini powierzyła mi do wypełnienia tak ważną misję. Zerwałem się na nogi i w tym samym momencie usłyszałem tętent koni zbliżających się od zachodu. Postanowiłem rozświetlić okolicę z pomocą sztuczki, której nauczyłem się jeszcze jako młodzieniec. Podekscytowanie niedawną wizytą Eilistraee musiało jednak wziąć nade mną górę, gdyż źle oszacowałem intensywność świetlistych kul i omyłkowo oślepiłem samego siebie. Słysząc zbliżające się wierzchowce skryłem się za wóz nijak nie mogąc dojrzeć przybyszów. Zgasiłem światła gdy zatrzymali się kilkanaście metrów od mojej kryjówki. Zawołałem do nich i po niezbyt owocnej wymianie zdań z zachrypniętym półgłówkiem, drugi podróżnik odezwał się wreszcie gasząc napiętą konwersacje. Pół-ork i dziwaczny kotowaty humanoid jakiego wcześniej nie widziałem powoli zbliżyli się do mnie. Przedstawili się jako Hrum i Pazur. Od razu rozpoznałem w nich istoty, które ukazała mi Srebrnowłosa.
Naszą rozmowę przerwał donośny huk dobiegający od strony jaskini, w której niedawno stoczyłem bój. Przypomniawszy sobie o swych niedawnych towarzyszach popędziłem w tamtym kierunku. Nie chciałem stracić kolejnej dwójki. Gdy dotarłem do wejścia do groty w powietrzu wciąż unosił się zapach spalonych ciał. Zignorowałem go i udałem się w głąb pieczary. Wnętrze było całkowicie zdewastowane. Wszystkie skrzynie, beczki czy meble zostały porozrywane na drzazgi, a dwójka moich towarzyszy leżała w bezruchu po środku tego pobojowiska. Podbiegłem szybko by udzielić im pierwszej pomocy, jednak o dziwo na ich ciałach nie było widać śladów obrażeń. Oddychali zwolna jak gdyby zanurzeni w głębokim śnie. Nie udało mi się ich dobudzić, więc z pomocą moich nowych kompanów przenieśliśmy ich na wóz. Jeszcze przed wyruszeniem w drogę, wespół z Pazurem sprawdziliśmy dokładnie całą komnatę. Sam niestety nie znalazłem niczego ciekawego. Na szczęście mój nowy przyjaciel okazał się bardzo kompetentny. Oprócz dziwacznej misy znalazł resztki jakiejś potężnej magii. Zakończywszy śledztwo powróciliśmy do wozu gdzie czekał na nas zniecierpliwiony Hrum. I tak ułożyliśmy Galdrama i Kitawę bezpiecznie na wozie, przytroczyliśmy oba konie do dyszla i ruszyliśmy w drogę do Riverfell. Uspokojony bieżącym obrotem spraw postanowiłem umilić sobie drogę wygrywając kilka prostych melodii na flecie.
Gdy dotarliśmy do bram miasta na horyzoncie wciąż nie było widać porannej poświaty. Do ennama było jeszcze parę dobrych godzin. Na szczęście strażnicy rozpoznali mnie i po chwili nasz wóz toczył się już zwolna po wybrukowanych uliczkach Riverfell. Zajeżdżając pod drzwi karczmy „pod Smukłym Węgorzem” zobaczyliśmy, że światło wewnątrz było już mocno przygaszone. W środku powitał nas przysypiający barman. Zapytałem go o Farida i gdy uzyskałem odpowiedź od razu ruszyłem na piętro. Mój przyjaciel nadal spał, jednak gdy tylko mnie zobaczył, zerwał się na nogi i zbiegł wraz ze mną na dół. Gdy opowiedziałem mu o szkatule, pobladł nagle i opadł na krzesło. Wyglądał jakby w ciągu kilku sekund zestarzał się o co najmniej dziesięć ludzkich lat. O dziwo z tej beznadziei wyciągnął go ów Hrum. Wypowiedział słowa „niech krąg trwa nieprzerwanie” (czy coś takiego…). Słysząc to Farid otrząsnął się niemal natychmiast, a w jego oczach zaświecił się promyk nadziei. Okazuje się, że nie tylko ja miałem wizję związaną z tymi tajemniczymi wydarzeniami. Po krótkiej, zapoznawczej konwersacji wnieśliśmy dwójkę z wozu na górę, by tam kontynuować rozmowę w naszym pokoju. Gdy zamknąłem drzwi Farid sięgnął do swojej torby i wyjął z niej cztery dziwaczne figurki. Rozstawił je w kontach pokoju i oznajmił, że od teraz nikt nie będzie mógł nas podsłuchać. Ja jednak kątem oka zauważyłem ruch na jednej ze ścian. Przysięgam, że pająk którego wtedy zobaczyłem nosił na sobie paskudny uśmiech. Nie wiem co chciał nam przekazać Farid, ale plugawa Araushnee maczała w tym swoje odnóża. W jednej chwili schwyciłem ręką mój srebrny medalion i czując łaskę Eilistraee, rozgniotłem zdradzieckiego ośmionoga końcówką mego kija.
Farid opowiedział nam dramatyczną historię o wojujących bogach i plugawych demonach, które zostały uwięzione w ruinach gdzieś głęboko pod piaskami pustyni, leżącej na tym kontynencie. Mówił nam o fanatycznym kulcie, który próbował uwolnić te istoty i o tym jak wraz z Gorlanem i grupą innych śmiałków udało im się powstrzymać te próby. By uwolnić te istoty kultyści musieliby odzyskać pięć artefaktów: sztylet, kielich, kamienną płytę, obsydianowy szpikulec i czarną kamienną skrzynkę. Farid był w posiadaniu sztyletu, który właśnie skradziono. Jechał do swego przyjaciela, drakona imieniem Tamargor by przekazać mu swój artefakt. Teraz jednak sztylet wpadł w ręce wroga i tak rozpoczął się wyścig, który miał zdecydować o losach Terronis, a może i całego świata.
Nasi nowi kompani zdawali się być skonfundowani całą opowieścią. Zmęczeni długą podróżą i wydarzeniami ostatnich godzin udali się na dół, by wynająć pokój na noc. Gdy zostaliśmy z Faridem sami (nie licząc naszych śpiących towarzyszy) mieliśmy wreszcie okazje spokojnie porozmawiać. Miałem do niego żal, że wcześniej nie wspomniał mi o tym przeklętym sztylecie. Jeśli od razu by mi o tym powiedział moglibyśmy uniknąć tego wszystkiego. Gdyby tylko moje zmysły nie stępiły się tak bardzo przez lata pustelniczego życia, może mógłbym wcześniej wyczuć magię sztyletu i temu zapobiec. Nie. Sen shan nha dath. Co się stało to się nie odstanie. Farid to nadal mój przyjaciel. Jedyny przyjaciel jaki został mi na tym świecie. I choć postąpił głupio, chciał dobrze. Pocieszyłem go i gdy chciałem spytać co dalej, naszą uwagę odwrócił dźwięk głębokiego wdechu dobiegający od strony łóżek. Nasi niedoszli najemnicy budzili się do życia…